Naobiecywałam, że pokończę wszystko pozaczynane, a ja znowu nowe pozaczynałam i nie skończyłam :):):) Ale nie miałam głowy ani czasu żeby tak całkowicie się oddac rękodziełu, bo zostałam na własne życzenie właścicielką prawie 100 letniego domu.
I od połowy wakacji sprzątam, wynoszę, segreguję, planuję, analizuję ... i odkładam na przyszłosc, jeśli coś znajdę godnego uwagi:)
Trochę mebli do renowacji, krzeseł, kredensów...
Większośc rzeczy to oczywiście "przydasie", które trudno wyrzucic, bo a nuż się przydadzą:):)
100 letni dom kryje w sobie historię, tajemnice, etc... Znalazłam pod krokwią na strychu.zeszyt z 1921 roku... ktoś uczył sie języka francuskiego... piekna równiutka kaligrafia... mmmm miód dla oka:)
A jak przetłumaczę może coś więcej się dowiem o moim domu, mieście...
A co do miodu, to faktycznie kapał się z sufitu - ciemny, spadziowy...
Po rozcięciu stropu okazał się naszym oczom prawdziwy ...ul :) i mnóstwo plastrów z miodem...
Dobrze, ze pszczoły już zdążyły się wyprowadzic na życzenie strażaków;):):)
Czeka nas jeszcze mnóstwo pracy, ale najbrudniejsza robota zrobiona.
Teraz moja połówka przejmuje stery, bo trzeba remont zrobic, ale ja juz się zabieram za czyszczenie kredensów, krzeseł itd...
Jak pogoda pozwoli to i za sznurki sutaszowe się zabiorę, bo patrzą na mnie zza komputera pozaczynane nowe prace..
A oto powód moich blogowych zaniedbań:)
Pozdrawiam wszystkie zaglądaczki i blogowiczki.